Las

Widocznie nie udało im się za daleko popłynąć, gdyż sądząc po tych terenach, musieli być gdzieś w okolicach Greenock. Zaczął się rozglądać po lasach, przechadzając się między drzewami. Było tu całkiem chłodno, co w zasadzie nie było zbyt miłe.

Poszedł nie za daleko od brzegu i zaczął zbierac chrust do rospalenia ogniska, bo pomoc nie nadejrzie prędzej niż rano, o ile ktoś zdołał wysłać wiadomość do ekipy ratunkowej.

Jeśli owe tereny były tymi, o których myślał, to wyglądało na to, że jakieś najbliższe miasto jest oddalone o dobre kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt kilometrów, więc postanowił na razie sobie to odpuścić. Wracając z powrotem na wybrzeże natknął się na jednego z facetów, który też płynął promem.
-Co robisz? - spojrzał na niego.

- A jak myślisz? zbieram drewno na opał - odpowiedział patrząc na chłopaka
- W nocy bedzie chłodno, a ekipa ratunkowa nie bedzie prędzej niż rano - to mówiąc wziął co nazbierał i wrócił na brzeg

Kiwnął tylko głową, opierając się o jedno z drzew. Odprowadził wzrokiem mężczyznę, nie ruszając sie z miejsca.

Weszła do lasu. Rozejrzała się po nim i zobaczyła jakiegoś chłopaka. przejechała dłonią po krótkich włosach , oparła się o drzewo i zapaliła papierosa.

Spojrzał na kobietę, która właśnie znalazła się niedaleko niego.
-Nie jesteś z resztą na wybrzeżu? Ciemno się robi. Będą rozpalać ognisko o ile wiem - zauważył spokojnie.

Ostatnio zmieniony przez Nick dnia Nie 19:47, 03 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz

spojrzała na niego.-hm , zaraz tam pójdę. -zaciągnęła się papierosem. po chwili wypuściła dym z ust.-Michelle.-wyciągnęła rękę w stronę chłopaka

-Nick - uścisnął jej dłoń, patrząc na nią.
-Chyba tym wrakiem już za daleko nie popłyniemy. Jak dobrze pójdzie, to ratunek się niedługo zjawi. Tak jak mówił tamten facet, może jutro rano - rzekł spokojnie.

Ostatnio zmieniony przez Nick dnia Nie 19:53, 03 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz

uniosła brew.-miło by było jak by się szybko zjawił.-dopaliła do końca papierosa. zgasiła go o drzewo.

Marcus był trochę zdegustowany zachowaniem Dominic'a, no ale musiał go znosić, dlatego nie odpowiedział na jego niestosowny komentarz. Szli w dobrym kierunku, według satelity to nie martwił się o drogę.

- Fenix, tak na marginesie to wciąż wisisz mi 200$ z gry w karty - zaczął ciągnąć temat, by jakoś rozruszać rozmowę i przypomnieć o długu

- Oddam oddam, nie bój ty się o to - odparł szukając jakiegoś punktu zaczepienia, czegokolwiek w tym lesie na czym by można zawiesić wzrok podczas podróży.
- Ustaliłeś z Harrison'em kiedy się z nim skontaktujesz?

- Pierwszy kontakt o 17, drugi o 19 - mruknął trochę głośniej jakby od niechcenia i spojrzał na Morganę, która nie dość, że niekonwencjonalnie się ubierała, to jeszcze nosiła na plecach miecz.