Wybrzeże

- Pójdziemy tylko ty, ja i Dominic - mówił idąc właśnie do niego i mijając wracającego do ogniska Jim'a
- Jim zostanie, na wypadek, gdyby ktoś jeszcze zdecydował się iść - wyjaśnił i podszedł do Santingo

-Jestem w pełni gotowa.-uśmiechnęła się idąc za Marcus'em.

- Ona idzie z nami? - zapytał wskazując na Morganę, ale nie chciał już kwestionować jego decyzji
- Cokolwiek sobie zażyczysz - prychnął i poprawił sobie pasek od karabinu na szyi

Gdy Domino i facet od bandarzy poszli sobie razem z kobietą, ubraną jak na bal przebierańców mnie pozostało siedzieć tutaj i pilnować tyłków tym, którzy nie chceli z nimi iść.

Morgana wywróciła oczami ,ale po chwili ugryzła się w język.

Odebrałem połączenie od Dominic'a, spóźnił sie z tym, ale wolałem już o tym nie gadać
- Tu Jim, dotarliście juz do miasta?

Morgana postanowiła rozpalić ognisko.Kiedy już do zrobiła usiadła na suchym pniu.

Marcus przysiadł się obok Morgany, teraz Dominic zastępował go na warcie i pilnował, by ktoś się tu nie wprosił z tuzinem uzbrojonych zbirów.
- Chłodna noc - stwierdził ogrzewając ręce o ogień

-Tak.-spojrzała w górę.-Niebo jest zabójczo piękne.-rzuciła z uśmiechem po czym spojrzała na mężczyznę.

- Taa... - powiedział, potem wyciągnął manierkę z wodą i sie napił, ap otem podał ją Morganie

-Dziękuje.-uśmiechnęła się biorąc łyka świeżej wody.-Jeszcze nie śpisz?-spytała.

- Za chwilę się kładę spać - wskazał na swój śpiwór, jaki był rozłożony za ich plecami - Liczyłem wpierw na jakąś rozmowę towarzyską

-Padło na mnie?-uśmiechnęła się.-Mam się cieszyć?

Marcus obudził się w swoim śpiworze, Gdzieś obok spał Jim, to odwrócił się w drugą stronę bo tam był zapewne lepszy widok niż śpiący kompan.

Morgana stanęła tuż naprzeciwko kompana.-Witaj.