Stacja Benzynowa

Nie wiem już ile tutaj spędziłem czasu, przestał on mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Od dnia, kiedy znalazłem to miejsce, nikogo nie widziałem. Żyłem tu sam w tych czterech ścianach i każdego dnia musiałem walczyć z wszystkimi problemami jakie mnie tu napotykały. Najgorsze jednak były noce, co rusz się budziłem zlany potem, widziałem ich wszystkich w płomieniach. Słyszałem ich krzyki, a mój własny był jedynym dźwiękiem jaki sprawiał, że otwierałem usta nie tylko po to by pić, jeść i oddychać. Za każdym razem, gdy byłem na skraju załamania, z pomocą przychodziła mi butelka Whisky i pistolet. Zwykle albo byłem zbyt pijany, by pociągnąć za spust, lub po prostu byłem zbyt wielkim tchórzem, by to zrobić. Bałem się tego, jeszcze bardziej niż moich koszmarów, jedynych wspomnień jakie miałem, jakich mieć nie chciałem.