Dzielnica portowa

mielismy małą przygode z... jakby to powiedziec... cieniami?
chetnie skorzystamy z twojej prpozycji co nie john?
tak nawiasem nie widziales tutaj nic paranormalnego...?

-Paranormalnego? Był tu taki jeden, który nagle pojawił się na mojej łodzi i zaczął nią pływać, jak by ona była jego. Taki stary, zarośnięty. Wybrał się do miasta i od tamtej pory go nie widziałęm - wytłumaczył im, jakoś nie mając skłonności by wierzyć w dziwne stwory i cienie.

ehhh... to masz szczescie czlowieku, dzieją sie tu takie rzeczy o ktorych sie filozofom nie snilo, co robimy john?

-Mam pewnien plan... jesli te stwory dzialaja jak mysle to mozna je zwalczyc poprstu mocnym swiatlem. A jesli to jest miasto portowe to na pewno jest, gdzies tutaj latarnia morksa - spojrzal na nich dwoch czekajac na ich reakcje, widzac, ze sluchaja co mowi ciagnal dalej -Mozna by ich zwabic w poblize latarni i potraktowac swiatlem - znowu popatrzyl na nich i zapalil papierosa czekajac na ich reakcje.

swietny plan! a tak pozatym johny mozemy zamienic pare słów na osobnosci musze ci cos powiedziec....

-Hej, stary. Ja tu siędzę od 48 godzin, od kiedy to szaleństwo się zaczęło. A tak normalnie przychodzę tu od kilku lat i jakoś nigdy nie widziałem, żadnych cieni, które atakują ludzi - powiedział, akcentując ostatnie zdanie tak, żeby zabrzmiało absurdalnie.

-Tez bym nie uwierzyl w taka historyjke do dzisiaj. Jesli nie masz nic na przeciw Stephen to zmienie slowko z Mike'em - chwycil reka Mike'a za glowe i odszedl na bok.

Ostatnio zmieniony przez Slash dnia Nie 21:59, 17 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz

-Jak chcecie - mruknął pod nosem, wzruszając ramionami i zapalając następnego papiersa, zaczął przechadzać się po mostku.

dobra sluchaj... nie przyjechalem tu zeby sie napierdalac jak juz mowilem, ale mam pewne wiadomosci ktorych ty nie posiadasz, ale nie powtarzaj ich nikomu, odrazu mowie ze nie wiem ile w tym prawdy, 1500 lat temu na terenie tego miasteczka miala miejsce straszna zaraza ludzie umierali w ciagu godziny, niektorzy probowali uciekac ale nikt nie przezyl, najdziwniejsze jest to ze ciala rozkladaly sie od 2 do 5 godzin. jezeli sie rozkladaly, bo one poprostu znikaly! i jakies 100 lat pozniej mialy miejsca tutaj rozne paranormalne wydarzenia, ale ci ciemni ludzie nie wiedzieli co i jak, te rzeczy nie ustaly i dzieja sie nadal a ja przyjechalem je zbadac. tyle wiem o tym miejscu <zabiera reke John'a ze swojej glowy>

Nie wiem sam w co juz wierzyc - powiedzial do Mike'a w zamysleniu -Ale wezme ta historyjke pod uwage. Masz jakas propozycje dzialania - popatrzyl na Mike'a -Myslisz ze moj plan moze sie udac?

pewnie ze moze sie udac potrzebne jest tylko odpowiednie wykonanie.
pozostaje jeszcze kwestia czy ufamy gosciowi czy nie.

Chyba nie mamy za wiele do stracenia... - popatrzyl na Stephana i sie usmiechnal -Dolaczmy teraz do niego - jak powiedzial tak zrobil.

ok, wole sie ciebie trzymac moj łysolku <bierze robbiego> jego zabieramy ze sobą
w takim razie steph oprowadz nas.

-Dobra, chodźcie - powiedział do nich i kilka metrów dalej była przycumowana jego łódź - To moja Betsy. Reszta łodzi należy pewnie do kogoś innego, ale ci inni już wyparowali, więc... Częstujcie się.

pokaz mi lepiej gdzie moge polozyc tego miska.... <pokazuje na robbiego>