Ruiny - dawne centrum miasta

-W porządku - powiedział, podbiegając do Roberta - Jesteś pierwszym, którego znalazłem. Reszta jakby zniknęła i do tego jeszcze to - wskazał palcem, na górę samochodów - Co się dzieje...

Ja też nie mam pojęcia..muszę se to wszystko w głowie poukładać i dojść do siebie.. - przymruża oczy, kładzie się na swojej zdrowej ręce i zasypia..

-Niech to - mruknął, pochylając się nad mężczyzną - To nie jest dobre miejsce do odpoczywania - dodał, rozglądając się - Dobra, czekaj tu - oznajmił po czym ruszył przed siebie, postanawiając poszukać jeszcze kogoś do pomocy.

John McClane, który przybył do miasta swoim motorem widocznie nie miał szczęścia. Leżał przez dłuższy czas nieprzytomny na podłodze, a jego ręka była przykuta do biurka kajdankami. Prawdopodobnie znajdował się na miejscowym komisariacie. W okół było ciemno, niektóre meble zniszczone, a papiery porozrzucane po podłodze.

-uhh ten odpoczynek mi się przydał <powiedział> rozprostował zdrową ręke
i postanowił poszukać jakieś apteczki w samochodach aby móc opatrzyć swoja ręke..

Kurwa, moja głowa... - rozglada sie po pokoju i starajac sie ocenic sytulacje. Skad ja sie tutaj wzialem? - szarpie sie z kajdankami starajac sie uwolnic

Szedł przez dłuższy czas i rozglądał się po mieście. Zawiązał swoją bluzę w pasie i omijał z trudem większość palących się samochodów. Było tu niebezpiecznie, to pewne. Patrzył co chwile do różnych samochodów, w których mógł ktoś przeżyć.

Robbie Williams budzi się w jednym z samochodów. Wygląda na to, że jest cały i ma tylko kilka zadrapań. Co dziwniejsze, nie jest to pojazd, którym ty podróżowałeś. Obok ciebie leży bezgłowe ciało, możesz tylko wyobrażać sobie co się z nim / nią stało.

Ponownie rozglada sie po pokoju sprawdzajac czy nikogo na pewno tutaj nie ma. Wyciaga noz zza paska i zaczyna kroic biurko tak, zeby mogl uwolnic raczke od kajdanek zatrzasnieta w biurku.

- Aaaaa! - wyskakuje z piskiem z auta i wymiotuje na środek drogi. Po otarciu ust podniósł się z kolan i zaczął rozglądać po okolicy. Zauważył chłopaka przeprasanego z bluzą chodzącego między autami. - Hej! Tutaj! Haalooooo! - krzyczał.

Słysząc jakieś wołanie, automatycznie obrócił się w kierunku wołającego mężczyzny. Podbiegł szybko do niego, przyglądając mu się.
-Jesteś cały? - zapytał, kładąc mu rękę na ramieniu.

Udaje sie mu uwolnic lecz nadal jedna z raczek od kajdanek jest na jego przedramieniu. Wstaje i stara sie jakos poluznic kajdanki.
Czemu one sa tak mocno sciesniete, Ja pierdole! - masujac sie po rece wychodzi na zwenatrz.

- No ja tak - sprawdza czy ma wszystko na miejscu. - Tamten koleś w aucie nie miał takiego farta. Stracił głowę dla tego auta hehe.. - widząc że tamten się nie smieje odchrząknął - Nie no żarcik. Co tu się dzieje?

-Nie mam pojęcia, ale znalazłem jeszcze jednego żyjącego gościa, ale jest kilka kilometrów stąd, więc lepiej żebyśmy szybko do niego poszli - oświadczył, patrząc na niego, a następnie zerkając do samochodu, w którym był.

W tym samym momencie następuje wybuch dość blisko was. Widać go nawet z bardzo daleka na przedmieściach. Kilka samochodów przewraca się, a sam wybuch zwala was z nóg.