Ruiny - dawne centrum miasta

Szedł dalej, nieustannie się rozglądając. W oddali dostrzegł dym, który wydostawał się z jednego z wieżowców. Być może właśnie się zapalił, nie miał pojęcia. W każdym razie nie miał również zamiaru tam iść, biorąc pod uwagę aktualną odległość, jak i chęci.
-Jak ktoś nie będzie nadążał, to ma problem... Za nikogo tu nie odpowiadam - powiedział nagle.

zaśmiał się cicho - kocham to - dopowiedział i dotrzymywał kroku trokeyowi.

-Jasne - powiedział, uśmiechając się sarkastycznie, słysząc ostatnie zdanie Stephena. Patrzył co chwilę przez ramię, upewniając się czy ktoś ich nie śledzi od centrum handlowego.

pokręciła głową i dotrzymywała im kroku.

Szliście wszyscy w miarę stałym tempem. W tej ciszy jaka panowała ogólnie aktualnie w mieście mogliście usłyszeć każdy szmer. Przechodząc ulicą między budynkami, słyszycie nagle oddane dwa strzały, w miarę blisko was.

Zaklął cicho, chowając się za najbliższy samochód.
-Ja pierdole, my chyba nigdy spokojnie bez przeszkód nie dotrzemy do tego portu - warknął, rozglądając się - Jakieś propozycje, załoga, huh?

kurwa znowu we mnie napierdalają, myślę ze powinniśmy najzwyczajniej w świecie spierdalać. - popatrzył dziwnie na trokeya chowając się za samochodem.

Ostatnio zmieniony przez Xevatov dnia Sob 19:15, 23 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz

-Propozycje? Może po prostu idźmy dalej... Z tym że szybciej niż zwykle - powiedział, tym samym zgadzając się z Mike'iem. Rozglądnął się jeszcze raz, a następnie zerknął na Trokeya.

Ostatnio zmieniony przez Somerhalder dnia Sob 19:15, 23 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz

-Szybciej niż zwykle? A co ja jestem żeby biegać szybciej niż najszybciej w takich warunkach? - powiedział do Declana, mierząc go wzrokiem. Miał dość już tego - Dobra, ruszamy.

-Po prostu ruszaj - powiedział spokojnie do Stephena, czekając aż ten ruszy biegiem.

popatrzył do tyłu za resztą po czym szybko ruszył za Trokeyem.

ruszyła za nimi.

Nim wszyscy na dobre ruszyli samochód kilka metrów od was, zwrócony maską w waszą stronę, nagle ruszył. Kiedy zapaliły się jego przednie światła, z błyskawiczną prędkością wystartował, co dziwne, nie było za szybą kierowcy.

-O nie - powiedział cicho do siebie, popychając wszystkich do tyłu, bo gdyby się nie odsunęli prawdopodobnie on i Mike nie mieli by już nóg. Wszyscy stracili równowagę lądując na ziemi, a samochód zarył w drugie auto, przebijając się jeszcze przez kilka innych pojazdów.

dzięki trokey - powiedział szybko - biegiem spadamy stad!