Ruiny - dawne centrum miasta

ciesze się - powiedział idąc krok krok razem z Jane.

-Idziemy teraz odbić ich kumpli z rąk jakichś innych żołnierzy - dodał jeszcze do Robbiego, trzymając się kila metrów za Milesem i TJem - Trzymali nas w celach przez tydzień, dlatego nie mieliśmy jak zadzwonić albo wysłać wam kartki pocztą.

Jane poprawiła broń za paskiem. Omineła jakis samochod i szła dalej przed siebie, rozgladając sie dokoła.

- Na kartkę nawet nie liczyłem - uśmiechnął się. Przeszedł kilka kroków w ciszy zastanawiając się - A co z Mikiem? Czemu oni go zabili? - wskazał głową tych z przodu.

szedł tak podenerwowany i z niecierpliwością czekał aż dojdą do celu, zerkał co chwilę na Jane.

-Osaczyli nas pierwszego dnia, a Mike się stawiał. Ja zresztą też. Mnie znokautowali, a jego postrzelili i pozwolili mu się wykrwawić - powiedział obojętnie, rozglądając się po zrujnowanym mieście.

schowała wode do plecaka. -nie chce tam isć.-powiedziała

-Ja też za bardzo nie mam ochoty. Liczę, że szybko to załatwimy - powiedział do Amelii, patrząc na Trokeya i żołnierzy, którzy oddalali się trochę od nich - Przyspieszmy.

- Eric wszystko okej.- zapytała

troszkę się denerwuję, w końcu nie ufam im, czuję że może być nieciekawie skoro dali nam już broń, ale nie przejmujmy się na zapas - uśmiechnął się do Jane

Spojrzał trochę dziwnie na Stephena ale nie poweidział już nic więcej. Myślał nad tym co usłyszał w sumie to mieli szczęście że ich też nie zabili. Szedł i rozglądał się dookoła ale nie tak zeby coś wypatrzeć ciekawego tylko by się czymś zająć.

no to przyspieszyli. wzięła go tak za łapkę złapała ale złapała go za mały palec swoim małym palcem, urocze. ;3

jane szła dalej przed siebie tylko troche przyspieszyła

Uśmiechnął się do niej, czując jej dłoń. Szedł dalej przed siebie wraz z Amelią, starając się dogonić przodujących żołnierzy.

i szli , szli. bo musieli. nie chciała. ale musiała. - a Ty jak tam z Mattem?