Ruiny - dawne centrum miasta

Nie chciał już tracić czasu. Bez wahania ruszył w kierunku portu, który był oddalony kilka mil od wieżowca. Podróż mogła trochę zająć, ale bardziej miał nadzieję, że nie będzie niemiłych niespodzianek po drodze.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Szedł w milczeniu za Trokeyem rozglądając się po zrujnowanym mieście.

Szła za nimi. Nic nie mówiła.

Spojrzał na Amelię, która ich dogoniła. Nic jednak nie powiedział, nawet się nie uśmiechnął. Brnął przed siebie, mijając samochody i zmierzając w kierunku portu.

-Ej chłopaki czekajcie na mnie! - krzyknął do nich. Nie miał czego pakować więc zebrał się szybko i pobiegł za nimi - Chyba nie chcieliście mnie tu zostawić? - spytał Trokey'a.

Spojrzał na Robbiego, który właśnie do nich dobiegł.
-Zapomniałem o tobie szczerze mówiąc - powiedział, patrząc na niego - Port jest kilka mil stąd. Jak się pośpieszymy powinniśmy tam być za kilkadziesiąt minut.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Zatrzymał się, zerkając na Robbiego.
-Zdążyłeś w samą porę - powiedział z uśmiechem, ruszając dalej za Trokeyem.

- Wiedziałem, że na was mogę liczyć - wyszczerzył się do Trokeya - A co tam u ciebie? Jak samopoczucie? - zwrócił się do spokojniejszego mężczyzny.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-Nie narzekam - odparł do Robbiego, rozglądając się - Jest ktoś jeszcze w tym porcie?

- Z tego co pamiętam to chyba John tam został - zastanawiał się chwilę - i Damien, ale ten to nie wiem co z nim - wsadził ręce w kieszenie i szedł dalej.

-Lepiej żeby go tam nie było - wtrącił się do rozmowy odnośnie Damiena, idąc przed nimi - Wzięliście coś z wieżowca? Jakieś zapasy czy znów macie ochotę na ryby?

- Miałem gdzieś trochę batonów - zaczał przeszukiwać kieszenie bluzy - ale w sumie to już mi trochę zbrzydły. Ryba powinna być ok.

-Ciekawe ile wytrzymacie na rybach. W razie czego będziemy mogli znów się wybrać do centrum handlowego, jeśli macie chęć - powiedział, uśmiechając się lekko pod nosem.

szła bez słowa. szła i szła.

- Ooo! Tam to się działo - przypomniał sobie - Ale nie. Wolałbym nie. A jeśli już będzie trzeba to może raczej do jakiegoś innego sklepu, bez ciemnych garaży i dziurawych kolesi - wzdrygnął się na samo wspomnienie rany człowieka, którego spotkali w centrum.