Sklep spożywczy [centrum miasta]

Tutaj zostajecie na pierwszą wspólną noc

- No! Kupa żarcia, picia i nic nie wybucha! Może nawet jakiś kocyk sobie znajdę - Poszedł na zaplecze w celu przeszukania go pod kątem czegoś przydatnego.

-Nie cieszyłbym się tak... - powiedział do Robbie'go - Ta zasłona nie rusza się ot tak sama. Porozglądam się tu tylko - dodał i zaczął przechadzać się po sklepie.

-Wiec postanowione... - siada na krzesle kasjera. wzial sobie cos do jedzienia i zaczal przyrzadzac jakies kanapki na ladzie ciagle popijajac metaxe.

mowie wam ze tu nie musi byc zywej duszy zeby cos sie ruszalo, znacyz zywej duszy... zywego czlowieka, bo czuje ze zywych dusz tu jest naprawde w pizdu.

kladzie sie spac obok slodyczy. dobranoc chlopcy.

-dobra, przestan juz z tymi duchami - zadlada rece na kark i stara sie zasnac. -Dobrej nocy zycze wszystkim - gasi papierosa, bierze ostatni lyk metaxy i zamyka oczy

Ku swojemu zdziwieniu znalazł na zapleczu polarowy koc a nawet małą poduszkę. - Ej patrzcie co mam! - macha kocem z wzorkiem Smerfów na nim, ale widząc że już wszyscy już prawie śpią dał sobie spokój. Odpakował drugiego snickersa i usiadł w kącie na kocu przygotowując się powoli do snu.

Ostatnio zmieniony przez Saul dnia Nie 1:03, 17 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz

Wyglądało jednak na to, że było tu względnie bezpiecznie. Nie udało mu się nic znaleźć, co jednak było trochę niepokojące. Widząc, że reszta już poszła spać, samemu znalazł sobie względnie dobre miejsce i położył się spać.

Wstał z samego rana i zaczął przeglądać zapasy, które były w sklepie. Noc minęła dość spokojnie, a odrobina snu mu się przydała. Znalazł jakąś torbę w magazynie, do której napchał trochę jedzenia, które będzie potrzebne podczas podróży.

witam witam <powiedzial rozespany> jak sie spało chlopaki? duszki was po dupkach nie klepały? <szuka czegos przydatnego do jedzenia> gdy wszyscy wstana moglibysmy wyruszyc.

Po obudzeniu się poszedł na zaplecze się ochlapać trochę, bo zapamiętał z wczorajszego wieczoru że widział tam umywalkę. - Cholera - powiedział gdy z odkręconego kranu nie kapnęła nawet kropelka wody. Wrócil do sklepu i zjadł dla odmiany Marsa.

-Cześć - przywitał się - Było w miarę spokojnie - dodał, kładąc torbę przy wyjściu.
-Jak będziemy ruszać przyda się trochę jedzenia.

pewnie ze sie przyda, moze sie na cos przydam? cos zapakowac? zrobic? cokolwiek, proponuje nie budzic towarzyszy, bedą potrzebowali duzo snu.

Patrzył chwilę nic nie mówiąc na Mike'a, jakby myśląc nad czymś.
-Poszukaj więcej jakichś plecaków, toreb i zapakuj do nich co chcesz ze sobą wziąć - odparł szybko, rozglądając się po sklepie.