Szpital w Rannoc City [centum miasta]

- Antidotum? - zapytałem niepewnie i prawie się śmiejąc, ale tak panicznie
- O bogowie, więc to jednak była jakaś broń biologiczna - jadąc tam gdzie mi wskazał doktor brała mnie kurwica, bo myślałem, że to jakiś nieznany wirus, a tu sie okazuje, że był całkiem dobrze znany, skoro mieli na to lekarstwo

Dołączył: 13 Mar 2008 Posty: 220 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-W zasadzie, masz rację - zgodził się z Frankiem.
-Z tego co wiem, wirus nie przyleciał z kosmosu. Został stworzony, jak najbardziej, przez człowieka - odparł obojętnie.
-W każdym razie, antidotum był w posiadaniu tych całych hokeistów. Jeśli ten facet w rozgłośni radiowej mówi prawdę, że jego ekipa nie żyje, to niewykluczone, że teraz on jest w jego posiadaniu.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-To tutaj - zatrzymał się przed wejściem do laboratorium, otwierając wpierw drzwi Frankowi, by wjechał z poćwiartowanym ciałem, a następnie wpuszczając jeszcze Donniego.
-Masz zamiar wybrać się do tej rozgłośni, prawda? - zapytał Donniego, nawet na niego nie patrząc, tylko nakładając rękawiczki.

Dołączył: 21 Mar 2008 Posty: 216 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Kate wyciagneła jakas teczke z szafki i zaczeła przegladac papiery. Usmiechneła sie lekko do siebie poczym zeszła na doł i czekała na reszte.

- Zostawiłem z nim dziewczynę - przekrzywiłem głowę w bok, i przymknąłem oczy, tłumiąc w sobie złość
- Słuchaj, pewnie byś go z chęcią zabił, ale nie chcę, by coś się stało Amelii, wiec może obejdzie się bez strzelania i pogadacie o tym.

Dołączył: 13 Mar 2008 Posty: 220 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-Jeśli to ten, którego chcieliśmy wpierw użyć jako zakładnika, nim napadły nas te stwory w ciemności, to nie wiem czy będzie stawiał opór - odparł spokojnie, zerkając z kolei na Patricka.
-Tak, pewnie nawet dzisiaj to zrobię - odparł, siadając na jednym z krzeseł i patrząc na trupa.
-Jedyne czego chce, to zdobyć te antidotum albo chociaż dowiedzieć się, w czyim jest posiadaniu - wzruszył ramionami.

- I tak miałem zamiar wrócić po dziewczynę, to moglibyśmy teraz jechać - powiedziałem pokazując kluczyki
- Utorowałem swoim 'czołgiem' parę dróg i nadają sie do przejazdu, można jechać od zaraz

Dołączył: 13 Mar 2008 Posty: 220 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Kiwnął głową do Franka, zerkając następnie na Patricka.
-Poradzisz sobie sam? - zapytał, wskazując brodą na 'jeszcze' martwego faceta.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-Dobrze wiesz, że tak - odparł porozumiewawczo do Donniego i przyglądając się jeszcze raz zwłokom. Wziął jedną ze strzykawek, trafiając trupowi w żyłę u jedynej ręki, która mu pozostała i pobierając od niego krew.

- To jak? Jedna dziewczyna czeka tutaj a druga czeka tam tyle, że jeszcze o tym nie wie - mówiłem i wyszedłem na zewnątrz pomieszczenia na korytarz, by zapalić papierosa, którego trzymałem w ustach

Dołączył: 13 Mar 2008 Posty: 220 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-Oby tam byli - podsumował tylko, wychodząc z laboratorium i ruszając za Frankiem.
-Nie traćmy czasu - dodał jeszcze, ruszając dalej korytarzem.

Gdy razem z Donnie'm doszliśmy do holu od razu zobaczyłem panią doktor
- No i jak, opatrunki i tym podobne zabrane do pierwszej pomocy?

Dołączył: 21 Mar 2008 Posty: 216 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

- Tak, wszystko już zapakowałam - powiedziała spokojnie trzymajac w rece teczke z papierami
- Ruszamy?

Dołączył: 13 Mar 2008 Posty: 220 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-Ruszamy - oznajmił, czekając na resztę. Liczył, że wszystko pójdzie sprawnie i bez problemów, jak i że chłopak będzie miał antidotum albo chociaż będzie znał osobę, która je ma.

Ostatnio zmieniony przez Donnie dnia Nie 14:38, 24 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz

- Tak, na razie nic tu po nas - odwróciłem wzrok od wyjścia w bok gdzieś do dyżurki
- Trzymaj - powiedziałem rzucając kluczyki Donnie'mu - Ja muszę coś jeszcze załatwić