Wieżowiec [centrum miasta]

- Jane.- powiedziała - Pamietam tylko że przez dwa tygodnie ostatnie próbowałam wydostać się z miasta, a dziś zauważyłam ten helikopter. weszłam na góre i poczułam ból w szyi.- dodała po chwili
- Jak myślisz co oni z nami zrobia

-Serio? Nie zauważyłem - powiedział, udając zdziwienie. Po chwili jednak znikło to z jego twarzy i wrócił znów uśmiech - Nie martw się, ślicznotko. Ze mną jak z dzieckiem, nie chcesz to nie.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Kiedy usłyszał krzyk jednego z tamtych mężczyzn, spojrzał w stronę korytarza.
-Idź, ja to załatwię - powiedział krótko do TJa i ruszył w stronę Declana.
-Twój przyjaciel wykrwawił się na dachu - wyjaśnił.

- Z tego co zdążyłem usłyszeć od tego żołnierza, to tam na zewnątrz panuje chaos, więc raczej nie będą wyrozumiali, dla nas - przykro mi było mówić złe wieści, ale skoro nie dali mu opatrzeć Mike'a to znaczy, ze nie chcieli mieć rannego na głowie - Nie martw się więcej niż powinnaś

-Jasna cholera, co zamierzacie z nami zrobić? - zapytał, mierząc wzrokiem Milesa i starając się zachować zimną krew.

Jane wysłuchała Frank'a
- A więc pozostaje nam wszystkim tylko czekać.- powiedziała

-nie żartuj ,ze nie zauważyłeś.-zaśmiała sie cicho.-myślałam ,ze bardzo po mnie to widać.-zdziwiła się. -niesamowite.-uśmiechnęła sie

- Ciii... - uciszałem Jane, by usłyszeć, o czym rozmawiają, inni

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-Wszystko w swoim czasie - powiedział wyraźnie, a jego twarz pozostawała wciąż obojętna - Nie martwcie się. Nie zabijemy was - dodał tylko, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.

Przyglądał się Milesowi, jak ten odchodzi korytarzem.
-No nie - mruknął do siebie, kopiąc z całej siły drzwi, że po całym korytarzu rozległ się głośny hałas - Mam dość.

-ehh, szkoda Mike'a ale teraz trzeba myśleć o sobie

Jane przetarła oczy i położyła się na podłodze.

-Uważaj, bo się na ciebie rzucę - powiedział spokojnie, gasząc fajkę. Usłyszał po chwili hałas na zewnątrz.
-Chyba komuś puszczają nerwy.

Słysząc, złe wieści kopnąłem mocno drzwi i usiadłem w rogu pomieszczenia
- Skurwysyny! - podsumowałem żołnierzy i zamknąłem oczy

Jane obruciła się na bok i nie wiedziała co ma mowic co robic wiec milczała