Wieżowiec [centrum miasta]

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Wszedł kilka minut później do sali, odkładając plecak na bok i patrząc na Milesa sterczącego z krótkofalówką.
-Co jest? - zapytał, podchodząc do niego.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Przez dłuższy czas przysłuchiwał się w ciszy temu co mówił nieznajomy, który widocznie go znał. Nagle do sali wszedł TJ. Przeniósł szybko wzrok na towarzysza, patrząc chwilę na niego.
-Bierz więźniów i sprowadź ich tu - powiedział krótko, przyglądając mu się uważnie.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-Najpierw mi wyjaśnij - powiedział stanowczo, patrząc mu w oczy.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

-Idź - rozkazał - Wyjaśnię wam wszystkim - dodał jeszcze, siadając na swoim miejscu na końcu stołu i odkładając krótkofalówkę.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Kiwnął głową i szybkim krokiem ruszył na samą górę do więźniów w celach. Wziął kluczyki, otwierając pierwsze dni od pomieszczenia gdzie byli Trokey, Amelia i Patrick.
-Idźcie na dół do sali, do Milesa - rzucił krótko w ich stronę, biegnąc do celi z Declanem.

Wstał powoli od ściany, patrząc na wyjście z celi.
-Świetnie, wczoraj mnie postrzelili za zbliżanie się do drzwi, a teraz otwierają je przede mną i karzą wyjść - powiedział do siebie, zbliżając się do wyjścia.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Bez słowa wstał powoli z pod ściany i ruszył w milczeniu do wyjścia, wymieniając z Trokeyem jeszcze krótkie spojrzenie.

Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Otworzył szybko dwie następne cele, wydając wszystkim takie same polecenie. Bez słowa wyprzedził wychodzącego Trokeya, udając się na dół do sali.

Powędrowałem do wskazanej sali, gdzie był Miles, nie wyglądał na zadowolonego, ale nie chciałem się nad tym zastanawiać, usiadłem na krześle i czekałem, aż reszta się zleci. Takim zebraniom towarzyszyły tylko złe nowiny, przynajmniej jak dotąd

Jane wstała z pod ściany i wyszła z pomieszczenia udając się na dół.

Wyszedł z celi, czując się okropnie osłabiony. Spojrzał na znajome twarze, ale nie miał ochoty teraz z nikim rozmawiać. Zerknął jeszcze na Amelię i na Trokeya, który miał zabandażowane ramię. Zszedł na dół, wchodząc następnie do sali i znajdując sobie jakieś ustronne miejsce.

wstał patrząc na drzwi - klawo. - powiedział sam do siebie i wyszedł

Wszedł do sali, w której jak zwykle było jasno i raziło go po oczach. Usiadł tam gdzie ostatnio, przecierając twarz i zerkając na dwóch żołnierzy.

Jane weszła do sali, oparła sie o sciane i narazie milczała

podszedł obok Jane bez słowa, uśmiechnął się tylko i mrugnął okiem.